- To jak będzie?
- To jest nie fair! – zawołała w
odpowiedzi Kasia – Nie odpuścisz, prawda?
Słysząc zaprzeczenie, nie miała
pojęcia co robić. Nie mogła pozwolić, żeby przez nią nie
spędził świat z rodziną i zmarnował szansę, której ona nawet
nie miała. Z drugiej strony nie była pewna czy wypada wpraszać się
na święta do nieznajomych ludzi. Poznała Andrzeja ledwo dwa
tygodnie temu, a jego rodziny nawet nie spotkała. Nie chciała się
narzucać i bała się reakcji reszty familii chłopaka. Musiała
wybrać mniejsze zło, ale zupełnie nie wiedziała jak.
- Kasiu, no jedź ze mną. – Wrona
postanowił zmienić taktykę – Naprawdę uprzedziłem wszystkich i
nie robili z tego żadnego problemu, a nawet się ucieszyli.
Ruda spojrzała na niego i już po
chwili wiedziała, że to był błąd. Zobaczyła prośbę w jego
oczach, którymi od początku ją hipnotyzował. Coś w jej głowie
szeptało, żeby z nim jechać, obojętnie gdzie. Resztki jej silnej
woli rozpierzchły się gdzieś, razem z racjonalnym myśleniem.
Przegrała.
- Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego
ja się na to godzę… - mruknęła pod nosem.
- Może dlatego, że mimo wszystko choć
troszkę mnie lubisz? – zapytał chłopak.
- Może. – odparła z uśmiechem. –
Pojadę, niech ci będzie.
W ramach odpowiedzi Andrzej obezwładnił
ją mocnym uściskiem. Zaśmiała się mimowolnie, po czym dźgnęła
go palcem w pierś ze słowami:
- Tylko nie miej do mnie pretensji, jak
to wszystko okaże się totalnym niewypałem.
- Nie marudź. Idź się spakować, to
zdążymy dojechać przed zmrokiem.
Kasia pokiwała głową i ruszyła w
kierunku swojego pokoju. Wzięła torbę i zaczęła wkładać do
niej najpotrzebniejsze rzeczy. Nie była do końca pewna jakiego
rodzaju ubrania będą jej potrzebne. Postanowiła jednak nie brać
jakichś przesadnie eleganckich kreacji. Na siebie założyła
dopasowane ciemne jeansy i luźną, białą koszulę. Naszykowała
jeszcze długi kardigan, w kolorze ciemnej zieleni, spodziewając
się, że na zewnątrz nie jest jeszcze zbyt ciepło. Uzupełniając
kosmetyczkę, zastanawiała się co ona właściwie robi. Nie mogła
zrozumieć dlaczego tak łatwo uległa. Miała nadzieję, że Andrzej
nie wykorzystuje celowo tego, jak duży ma na nią wpływ. Ba,
chciała wierzyć, że siatkarz nie zdaje sobie z tego sprawy.
Ostatni raz ogarnęła wzrokiem pokój,
sprawdzając czy aby na pewno wszystko zabrała. Zapięła torbę i
wyszła do przedpokoju, gdzie odłożyła bagaż na szafkę przy
drzwiach.
Kiedy weszła do salonu, w którym
zostawiła Andrzeja, zastała go stojącego pod przeciwległą ścianą
pokoju. Znajdował się tam spory regał zastawiony książkami i
przeróżnej maści bibelotami. Zbliżywszy się do chłopaka,
zauważyła, że trzyma on w dłoni ramkę ze zdjęciem. Zastanawiała
się, po które sięgnął. Jej przewidywania okazały się trafne,
gdyż na fotografii zobaczyła roześmianą siebie, obejmującą dwie
inne dziewczyny. Wszystkie ubrane były w stroje sieradzkiego klubu,
a patrząc na scenerię, można było domyślić się, że znajdowały
się na hali.
- To zdjęcie było zrobione zaraz po
tym jak wygrałyśmy w ćwierćfinale play – offów II ligi. Radość
była ogromna, bo po raz pierwszy zaszłyśmy tak daleko. –
zaczęła, stając obok Andrzeja. – W półfinale prowadziłyśmy
już 2:0 i wszystko było na dobrej drodze. Była połowa trzeciego
seta i wtedy właśnie zerwałam Achillesa. Ostatecznie ja
wylądowałam w szpitalu, a dziewczyny przegrały 2:3.
Andrzej w zamyśleniu pokiwał głową.
Przez chwilę stali tak bez słowa, wpatrując się w zdjęcie. Ciszę
przerwała Kasia:
- Było minęło, zaczęłam zupełnie
nowy rozdział w swoim życiu i na nowo pokochałam siatkówkę. –
uśmiechnęła się. - Ale do tego zdjęcia mam wyjątkowy sentyment.
Siatkarz tylko pokiwał głową i
odstawił ramkę na miejsce. Spojrzał na rudą, odwzajemniając jej
gest. Po chwili zmienił temat, pytając:
- Gotowa?
- Zależy o co pytasz. Bo fizycznie
tak, ale psychicznie już niekoniecznie. – zaśmiała się.
Nagle przypomniała sobie o zrobionym
wcześniej cieście. Nie było sensu pozwolić mu się zmarnować,
więc poszła do kuchni i zapakowała blachę z ciastem.
- Co to? – zapytał siatkarz,
opierając się o framugę.
- Sernik z brzoskwiniami. – odparła
krótko.
- Ooo, w takim razie już w ogóle nie
musisz się martwić o to jak cię przyjmą. Pokochają cię od razu.
Jeśli nie za charakter, to na pewno za ciasto. – zaśmiał się.
Już kilkanaście minut później
siedzieli w samochodzie Andrzeja i ruszali spod bloku. Panowała tam
względna cisza, pomijając miarowe pomrukiwania silnika. Kasia
wyglądała przez okno, rozważając w głowie wszelkie możliwe
scenariusze dnia następnego.
- Jak tam? – zapytał wesoło
chłopak, spoglądając na swoją towarzyszkę.
- Jeśli wysadzisz mnie gdzieś po
drodze, to będzie w porządku. – powiedziała ruda. – Naprawdę
nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
- A ja wiem, że jest świetny. Słuchaj
się mądrzejszych. A poza tym teraz i tak nie masz już wyjścia. –
dziecięcym gestem pokazał jej język, a ona mimowolnie parsknęła
śmiechem.
Uśmiech na jego twarzy nieznacznie się
zwiększył. Na samą myśl o spędzeniu świąt z tą dziewczyną,
przepełniała go niespodziewanie silna radość.
- Skoro jesteś na mnie obrażona i nie
masz zamiaru rozmawiać, to może chociaż posłuchamy muzyki? -
zaproponował.
Skorzystał z faktu, że stali właśnie
na światłach, pochylił się w stronę Kasi i sięgając do
schowka, wyjął z niego jedną z licznie zgromadzonych płyt.
- Zielone. – poinformowała
dziewczyna i wyjęła z ręki kierowcy nośnik.
Wrona nie protestował i skupił się
na drodze, podczas gdy ruda zajęła się muzyką. Kiedy spojrzała
na płytę, na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Power of Trinity? – zapytała
zadowolona.
- Słyszałaś o nich? Genialny zespół,
ale niestety na razie stosunkowo mało znany.
- Nie mów mi takich rzeczy, bo ja z
nimi piwo piłam, zanim w ogóle odkryłeś, że istnieją. –
zaśmiała się, a widząc pytający wzrok siatkarza, dodała – No
serio. Grali kiedyś w jednym z lokali w Sieradzu, to było świeżo
po wydaniu ich debiutu. A, że miałam tam znajomości, to dość
szybko i łatwo poznałam Kubę i resztę. W sumie to dzięki bratu.
- Bratu? – zapytał Andrzej, który
zdawał się usłyszeć tylko tę informację.
- No tak, bratu. Co w tym dziwnego?
- Chociażby to, że żyłem w
świadomości, że jesteś jedynaczką.
- Serio? Byłam pewna, że wspominałam.
– zaśmiała się – W takim razie mam starszego o 7 lat brata.
- Z nim też masz taki kiepski kontakt?
- Wrona miał nadzieję, że nie urazi dziewczyny tym pytaniem.
- Wręcz przeciwnie. Problem tylko w
tym, że Krystian jakieś… 6 lat temu wyjechał do Anglii. Bardzo
dużo mu zawdzięczam. To on przekonał mnie do grania i pod jego
naciskiem dołączyłam do klubu, bo wiedział, że kocham grać.
Czasami myślę, że miał na mnie większy wychowawczy wpływ niż
rodzice. Strasznie długo go nie widziałam, a rozmowy na Skype, to
przecież tylko taki substytut.
- Dlaczego wyjechał?
- Miał z kumplami zespół, sam grał
na basie. Dostali jakąś ofertę ze studia w Londynie. To była
strasznie wariacka akcja, ale byli młodzi i zakochani w muzyce, więc
nie zastanawiali się zbyt długo. Ale ostatecznie to nie wypaliło,
zespół się rozpadł. Krystian został tam bez pracy i kasy. Łapał
robotę, jaką tylko się dało, no i dorobił się całkiem ładnych
pieniędzy. Z przyjacielem wzięli kredyt i postanowili otworzyć
własną knajpę. Interes się rozkręcał, Krystian się zadomowił
i coraz rzadziej wraca do kraju.
Andrzej pokiwał głową, a po chwili
niespodziewanie zaśmiał się pod nosem. Dziewczyna spojrzała na
niego unosząc brew, a siatkarz odparł:
- Jest jeszcze jakaś błahostka,
której o tobie nie wiem?
- Pewnie niejedna, panie Wronka. -
powiedziała ze śmiechem - Niejedna.
Przez pozostałą część trasy Wrona
umiejętnie odciągał myśli dziewczyny od przejmowania się wizytą
u swoich rodziców. Szczerze mówiąc, nie musiał się nawet zbyt
wysilać, bo uwielbiał z nią rozmawiać i wszystko odbywało się
zupełnie naturalnie, a tematy nasuwały się same. W końcu
przedarli się przez korki, na jakie natrafili pod Warszawą i gdy
dojechali na miejsce było kilkanaście minut po 20. Zaparkowali na
chodniku przed domem.
Był on spory, jednopiętrowy, a po
lewej stronie umiejscowiony był garaż. Przed budynkiem znajdował
się średniej wielkości trawnik, na którego bokach posadzone były
drzewka i krzewy owocowe, tworzące swego rodzaju żywopłot. Trawnik
przecinała ścieżka z szaro – czarnej kostki brukowej, lekkimi
zakrętami prowadząca do drzwi wejściowych. Taką samą kostką
wyłożona była droga dojazdowa do garażu.
Kasia w milczeniu wyglądała przez
okno, przypatrując się domowi. Serce zaczęło jej bić dwa razy
mocniej, a dłonie zaczęły się pocić. Ogromnie stresowała się
na myśl o spędzeniu świąt z rodziną Andrzeja. Ba, stresowała
się na myśl o samej jego rodzinie. Wzięła głęboki wdech,
starając się uspokoić.
Siatkarz za to skupił swoją uwagę na
rudej. Nie widział jej twarzy i nie mógł odgadnąć jak się
czuje, ale podejrzewał, że nadal nie jest przekonana do jego
pomysłu. Mimowolnie zaczyna skubać rękaw swetra. Nie pierwszy raz
zauważył jak to robi i domyślił się, że jest zdenerwowana.
- Kasiu… - powiedział cicho,
przerywając milczenie.
- Tak? – odparła, nie odwracając
się.
- Wszystko w porządku?
Nie od razu uzyskał odpowiedź.
Dziewczyna przeniosła wzrok na swoje dłonie, jakoś nie mogąc
zmusić się, by choć zerknąć na Wronę.
- Nie… To znaczy tak. Po prostu…
denerwuję się tymi świętami, twoją rodziną, wszystkim. –
wzruszyła ramionami i dodała niemal niesłyszalnie – W ogóle nie
powinno mnie tu być.
- A ja uważam, że powinnaś. Bo mi na
tobie zależy i gdy robię coś wbrew tobie, to tylko dlatego, że
chcę dobrze. Nie opierałaś się tak bardzo, kiedy cię
przekonywałem do przyjazdu tutaj. Wydaje mi się, że w głębi
duszy chcesz tego wszystkiego. Ale jeśli teraz powiesz mi prosto w
oczy, że nie mam racji i przeze mnie czujesz się źle, to odwiozę
cię do domu.
Delikatnie ujął podbródek dziewczyny
i odwrócił jej głowę tak, by na niego spojrzała. Przez chwilę,
w której świat jakby zwolnił, patrzyli sobie w oczy. Ona
pomyślała, że bez względu na wszystko, chce z nim zostać, a on
wiedział, że musi ją tu zatrzymać.
- Masz rację. – powiedziała Kasia –
Chyba naprawdę tego chcę.
Andrzej poczuł wielką ulgę. Na jego
twarzy pojawił się uśmiech, który stopniowo się powiększał.
Rozłożył ramiona, na tyle szeroko, na ile pozwalał fakt, że
nadal siedzieli w aucie. Jego towarzyszka od razu zrozumiała gest i
nie zastanawiając się długo, wtuliła się w chłopaka.
W końcu wysiedli z samochodu. Siatkarz
wziął z tylnego siedzenia bagaż rudej i obejmując ją samą
ramieniem, ruszył w stronę domu.
- Urocze gniazdko. – powiedziała
dziewczyna, szczerząc zęby w uśmiechu.
- Możesz odczepić się od mojego
nazwiska?
- W sumie to… - udała, że się
zastanawia. – Nie.
Zaśmiali się. Doszli do drzwi i
wzięła ostatni głęboki wdech, patrząc jak Andrzej naciska
klamkę.
- Jesteśmy! – zawołał chwilę
później, kiedy byli już w środku.
Już po chwili usłyszeli kroki, które
stawały się coraz głośniejsze. Zaraz też z pomieszczenia, które
znajdowało się na końcu korytarza po prawej stronie, wyłoniła
się jakaś postać. Jak zdołała wywnioskować Kasia – była to
mama Andrzeja. Gdy przyjrzała jej się bliżej, dostrzegła, że
mają identyczne, szare oczy. Pani Wrona była szczupłą i niezbyt
wysoką, przynajmniej w porównaniu z synem. kobietą w średnim
wieku o jasnobrązowych włosach i ciepłym uśmiechu, dzięki
któremu sprawiała wrażenie przemiłej osoby.
- Cześć kochani, wreszcie jesteście!
– przywitała ich serdecznie. – Już się bałam, że przez te
korki późno dojedziecie na miejsce.
- Na szczęście nie było tragedii. –
wyjaśnił chłopak i dodał spoglądając na swoją towarzyszkę –
Mamo, to jest właśnie Kasia.
Ruda uśmiechnęła się nieśmiało i
lekko drżącym głosem powiedziała:
- Dobry wieczór. Bardzo miło mi panią
poznać.
- Ciebie też. Bardzo się cieszę, że
zostaniesz z nami na święta. – odparła kobieta i przytuliła do
siebie gościa.
Dziewczynę nieco zaskoczyła ta
bezpośredniość, niemniej jednak ucieszyła się z tak miłego
powitania i odwzajemniła uścisk.
- Wchodźcie, wchodźcie. Pewnie
jesteście głodni, zaraz przygotuję wam jakąś kolację.
- Tutaj masz wkupne od Kasi. -
powiedział Andrzej, szczerząc zęby w uśmiechu i podał mamie
blachę z ciastem.
- To nie jest wkupne... - zaczęła
zakłopotana dziewczyna, szturchając siatkarza łokciem.
- Kochanie, nie musiałaś...
- Nie wypadało przyjechać z pustymi
rękami, a Andrzej całkowicie mnie zaskoczył i miałam tylko
ciasto.
Już chwilę później ruda szła za
Wroną wzdłuż korytarza, kierując się w stronę salonu. Tam
zastali tatę Andrzeja, siedzącego przed telewizorem. Na widok gości
wstał z fotela i uśmiechnął się szeroko.
- O, przyjechaliście już! Ty pewnie
jesteś Kasia? Miło cię poznać. – przywitał się pan Wrona.
- Pana też. – uśmiechnęła się
dziewczyna, ściskając jego dłoń
- Jak droga? – zagadnął mężczyzna.
- W porządku, korki zaczęły się pod
samą Warszawą. Ale bylibyśmy szybciej, gdyby Kasia się od razu
zgodziła. – odpowiedział Andrzej, posyłając dziewczynie
spojrzenie pełne udawanej dezaprobaty.
- Mogłeś mnie wcześniej poinformować
o swoim pomyśle. – odgryzła się ruda.
- I tak byś się nie zgodziła. Poza
tym, tak właściwie, to cię uprzedziłem.
- Nie martw się, kochanie, nie
jesteśmy tacy straszni, jak może się wydawać. – zaśmiała się
mama Andrzeja, wchodząc do salonu z tacą, którą po chwili
postawiła na stole. Znajdowały się tam cztery kubki gorącej
herbaty, cukiernica i talerz z ciastem.
- Ale ja tak nie myślę! –
zaprotestowała dziewczyna. – Po prostu Andrzej mnie zaskoczył tym
wszystkim. Właściwie nie pozostawił mi wyboru.
- Widzisz, Andrzejku, mówiłam ci,
żebyś ją uprzedził, że przyjedziesz.
- O, właśnie. Następnym razem
słuchaj mamy, Andrzejku. – zgodziła się Kasia, patrząc na
siatkarza rozbawionym wzrokiem.
On tylko się uśmiechnął. Pierwsze
lody zostały przełamane i dziewczyna była tak samo swobodna i
wesoła jak zawsze. Ucieszył go taki obrót sprawy. Miał wrażenie,
że te święta będą naprawdę wyjątkowe.
___________________________
Mamy wyczekiwaną (mam nadzieję! :D) jedenastkę. Kasia jednak uległa i pojechała razem z Andrzejem do Warszawy. Choć w sumie... kto by mu nie uległ? ;)
W międzyczasie pojawiła się kolejna porcja faktów o przeszłości i rodzinie dziewczyny, a konkretniej okazało się, że ma brata. Nie mam zielonego pojęcia czy odegra on jakąś szczególną rolę w tym opowiadaniu. W każdym razie sama mam starszych braci, na których zawsze mogę polegać, więc nie chciałam pozbawiać tego mojej bohaterki.
Kasia strasznie wzbraniała się przed odwiedzinami w rodzinnym domu Wrony. Okazało się, że czekało ją tam bardzo ciepłe przyjęcie. Jak to wszystko potoczy się dalej? Czy te święta zmienią coś w jej relacjach z siatkarzem?
I jeszcze kilka słów odnośnie poprzedniej notki - bardzo cieszę się, że tak bardzo spodobał wam się świąteczny dodatek. Przyznam, że musiałam przymusić się, aby go skończyć i nie byłam z niego zadowolona, Oddawałam go w wasze ręce z niemałym strachem. Dlatego moja radość jest tym większa ;) I od razu chcę wyjaśnić - nie gwarantuję, że losy Kasi i Andrzeja tak się właśnie skończą. Jak wspominałam w zakładce "Geneza", ta historia jeszcze nie jest skończona. Nie mam w głowie wyklarowanego zakończenia. Jedną z możliwych opcji zaprezentowałam wam niedawno. Był to odcinek świąteczny, pełen magii i marzeń. Ale przecież marzenia są po to, by je spełniać, prawda? ;)
Ściskam was bardzo mocno w tym nowym (mam nadzieję lepszym) roku! :)