Oto dodatek świąteczny, który miał pojawić się wczoraj, ale świąteczne zamieszanie udzieliło mi się tak bardzo, że nie miałam czasu, aby go dodać. W każdym razie przedstawiam wam go dziś. Korzystając z okazji chciałabym złożyć wam najserdeczniejsze życzenia. Niech te święta będą wesołe i spędzone w fantastycznej atmosferze. Abyście w końcu mogli odpocząć od szybkiego tempa codziennego życia i skupili się na sobie i rodzinie. Spełnijcie wszystkie wasze marzenia, bądźcie wytrwali w dążeniu do celu. Niech spotykają was w życiu same pozytywne chwile i sami pozytywni ludzie. Wszystkiego, wszystkiego najlepszego!
*******
Śnieg padał już od kilku godzin.
Biały puch otulał miasto lekkim kocem. Opady zdążyły utworzyć
na chodnikach kilkucentymetrową warstwę, która skrzypiała pod
stopami przechodniów. Ludzie szybkim krokiem przemieszczali się po
ulicach, chcąc na ostatnią chwilę zrobić świąteczne zakupy. Nie
przeszkadzał im szybko zapadający zmrok. Gdy słońce schowało się
za horyzontem, jedynym źródłem światła stały się uliczne
latarnie i sklepowe witryny, gęsto ozdobione świątecznymi
symbolami. Mimo mrozu, panowała magiczna atmosfera, zarezerwowana
dla tego okresu w roku.
W innej części miasta, przy ulicy
Różanej, stał szereg domków jednorodzinnych. Było tutaj o wiele
spokojniej niż w bezpośrednim sąsiedztwie centrum. W mieszkaniu
państwa Bernackich, z nosem przyklejonym do szyby stała mała
dziewczynka. Z zachwytem obserwowała tańczące na wietrze śnieżne
gwiazdki. Raz po raz przebiegała wzrokiem po przyozdobionych
elewacjach sąsiadów. Kolorowe światełka i figurki, drzewka przed
domami ubrane w bombki i łańcuchy. W oczach pięcioletniej Kasi
wyglądało to jak wspaniała, bajkowa kraina.
Stałaby tak jeszcze pewnie przez długi
czas. Przeszkodził jej w tym głos starszego brata, który nagle
pojawił się tuż obok.
- Kasia, chodź, ubieramy choinkę! -
zawołał. Kiedy dziewczynka nie zwracała na niego uwagi, lekko
pociągnął ją za długiego warkoczyka.
Już chwilę później oboje wbiegali
do salonu, gdzie ich tata właśnie ustawiał wysokie, sztuczne
drzewko, które za chwilę mieli przystrajać. Krystian podszedł do
wielkiego kartonowego pudełka, w którym przechowywane były
wszystkie ozdoby. Wyciągnął z niego srebrzysty łańcuch i owinął
go wokół szyi siostry niczym długi szal. Kasia wybuchnęła
śmiechem i chwyciła kolejny błyszczący sznur. Zaczęła ganiać
brata, próbując zarzucić mu ozdobę na szyję.
- Uspokójcie się. Jeszcze na coś
wpadniecie. - powiedziała pani Bernacka, wchodząc do pokoju.
Rodzeństwo zatrzymało się pod
czujnym spojrzeniem matki. Zdjęli z siebie łańcuchy i odłożyli
je obok pudełka. Grzecznie zaczęli wyciągać z kartonu bombki i
wieszali je na choince. Włączony telewizor wyświetlał świąteczne
reklamy, jedną po drugiej. Cała rodzina pochłonięta była
ozdabianiem drzewka, pod którym jutro miały znaleźć się
prezenty. W pewnym momencie Kasia krzyknęła ze strachem:
- Gdzie jest bombka?!
Mama spojrzała na nią z dezaprobatą,
nie mając pojęcia o co chodzi dziewczynce.
- Przecież masz ich pełno.
- Ale chodzi o moją specjalną bombkę!
Tę niebieską! - zawołała Kasia.
- Przestań się wygłupiać. Wieszaj
te, które masz pod ręką i nie marudź.
Pięciolatka już otwierała usta,
żeby zaprotestować, ale powstrzymała się w ostatniej chwili.
Podniosła pierwszą lepszą bombkę i z obrażoną miną zawiesiła
ją na choince. Zrobiła to tak niedbale, że sznurek zsunął się z
gałązki i kulka spadła na podłogę. Na szczęście była
plastikowa i nic się z nią nie stało.
- Kaśka! - krzyknęła mama, myśląc,
że córka zrobiła to specjalnie.
- Przepraszam - mruknęła tylko
dziewczynka i podniosła z ziemi ozdobę.
Pudełko z ozdobami powoli stawało się
puste, a Kasia wciąż nie mogła znaleźć swojej zguby. Pociągnęła
nosem ze smutkiem, spoglądając na prawie gotowe drzewko. W miejscu,
gdzie zawsze wieszała swoją bombkę, było wolne miejsce. Poczuła,
że łzy napływają jej do oczu.
Krystian stanął obok niej,
szturchając ją łokciem. Dziewczynka spojrzała na niego spode łba.
- Co chcesz? - wyburczała.
Jej brat nie odpowiedział. Wyciągnął
tylko rękę, którą trzymał do tej pory za plecami. Na jego
wyciągniętej dłoni leżała bombka. Była szklana, wielkości
pomarańczy i miała kolor ciemnego błękitu. Na jej powierzchni
srebrnym brokatem wymalowane były małe śnieżynki.
Widząc to, Kasia wykrzyknęła z
radością i zabrała bratu ozdobę. Podbiegła do choinki i stając
na palcach próbowała zawiesić ją na jednej z wyższych gałęzi.
Krystian podszedł do niej i złapał siostrę w pasie, podnosząc ją
do góry. Z jego pomocą dziewczynce udało się umieścić bombkę
na gałązce tuż pod gwiazdą, pyszniącą się na szczycie. W
podziękowaniu, Kasia uściskała brata, gdy tylko postawił ją na
ziemi.
Ta bombka była dla niej osobną
tradycją świąteczną. Miała już trzy lata i dziewczynka bardzo
dbała by nic jej się nie stało. Dostała ją od Krystiana, który
kupił ją dla niej w ramach prezentu mikołajkowego. Choć mogła na
taką nie wyglądać, dla Kasi była naprawdę wyjątkowa.
*****
Andrzej wiercił się
nerwowo na krzesełku. Jego spojrzenie co chwila uciekało w kierunku
bożonarodzeniowego drzewka, stojącego w kącie pokoju. Najadł się
do syta i nie miał ochoty siedzieć dłużej przy stole. Czekał na
ulubiony moment każdego dziecka - rozdawanie prezentów. Chciałby
już móc odnaleźć pod choinką paczkę oznaczoną swoim imieniem i
sprawdzić co jest w środku. Niecierpliwości chłopca nie dało się
nie zauważyć. Pani Wrona postanowiła ukrócić jego męki, bo
uśmiechnęła się pod nosem i oznajmiła reszcie rodziny:
- Skoro wszyscy już się
najedli, to może sprawdzimy co jest pod choinką?
- TAAAAK! - wykrzyknął
Andrzej, od razu zeskakując z krzesełka. Dopiero po chwili opanował
swoją radość i zerknął na mamę, aby upewnić się czy nie
zdenerwował jej swoim zachowaniem. Na całe szczęście kobieta
wciąż patrzyła na niego z uśmiechem.
Sześciolatek już spokojnie
przeszedł na drugi koniec pokoju i usiadł na dywanie naprzeciwko
choinki. Czekał na tatę, który zawsze bawił się w pomocnika
Mikołaja i rozdawał wyciągane spod drzewka prezenty. Andrzej
zawsze pękał ze śmiechu, kiedy tata próbował odgadnąć co jest
w każdej paczce i wymyślał wtedy różne żarty.
Tak jak niemal każdego
roku, jego podarunek został zostawiony na koniec. Cała rodzina
została już obdarowana, a chłopiec siedział wpatrując się to w
tatę, to w piękną choinkę, która mrugała kolorowymi
światełkami. Kiedy skupiał wzrok na zawijasach długich łańcuchów
i szklanych bombkach, które odbijały błyski lampek, nawet czekanie
na prezent nie doskwierało mu tak bardzo. W pewnym momencie
zapatrzył się na jedną z ozdób, która wisiała na linii jego
wzroku. Była to spora, niebieska bombka z brokatowym wzorem, który
przedstawiał małe śnieżne gwiazdki, lśniące teraz srebrzyście
niczym prawdziwy śnieg w słoneczny dzień. Tak spodobał mu się
ten widok, że nie usłyszał nawet, że tata już drugi raz woła
jego imię.
- Proszę, proszę. Nasz
Andrzejek nie mógł wysiedzieć przy stole, a teraz nie chce odebrać
prezentu? - zaśmiał się pan Wrona - W takim razie może ja go
sobie wezmę?
Chłopiec dopiero teraz
przeniósł wzrok na mężczyznę. Zobaczył w jego dłoniach sporych
rozmiarów pudło. Opakowane było w zwykły szary papier, który
został owinięty grubą czerwono-zieloną wstążką, zwieńczoną
ogromną kokardą.
- Chcę prezent! - zawołał
sześciolatek, zrywając się na równe nogi.
- Może Mikołaj tylko się
pomylił i ten jest dla mnie? - tata chłopca udał, że się
zastanawia. - Troszkę za duże pudełko, aby zapakować w nie
skarpety, ale jestem pewien, że ten jest dla mnie!
- Nie, tato, ty swój już
dostałeś! - zaśmiał się Andrzej i zaczął podskakiwać,
próbując dosięgnąć paczki, którą mężczyzna uniósł nad
swoją głowę - Proszę!
- No dobra, odpakuj ją i
przekonamy się dla którego z nas jest.
Chłopiec od razu rozerwał
papier, nie siląc się nawet aby zachować go w jednym kawałku.
Kilka sekund później opakowanie leżało w strzępkach, rozrzucone
w najbliższym sąsiedztwie, a Andrzej wpatrywał się z otwartymi
ustami w leżące przed nim pudełko. Wielki napis i obrazek nie
dawały żadnych złudzeń.
- To kolejka! - wykrzyknął
z radością w głosie - Właśnie taka, o jakiej marzyłem!
- No to co? - odezwał się
tata, siadając na dywanie obok syna - Może uznamy, że to nasz
wspólny prezent?
*****
Chłopiec siedział na
dywanie, łącząc ze sobą kolejne elementy torów. Wysunięty język
i zmarszczone czoło zdradzały, że jest całkowici skupiony na tym
zajęciu. Ułożył już spory kawałek trasy, a teraz zastanawiał
się co zrobić z kolejną zwrotnicą. Bocznicę ze stacją miał już
zrobioną, nie potrzebował drugiej.
- Tato, a możemy zrobić
most? - podekscytowany tą myślą Michał podniósł wzrok na
mężczyznę siedzącego obok.
Andrzej uśmiechnął się
do syna i pokiwał głową.
- Pewnie! Musimy tylko
znaleźć podpórki. - wyjaśnił, rozglądając się za potrzebnymi
częściami.
- Takie jak te? - chłopiec
przeczołgał się na kolanach i wyciągnął z pudełka szare
wsporniki. - Ale tu są długie i krótkie. I jeszcze takie średnie.
Wszystkie są potrzebne?
Wrona pokiwał głową i
pomógł synowi naszykować po parze fragmentów każdej długości.
- Najpierw musimy ułożyć
tory, a potem będziemy podkładać pod nie te kawałki - te wysokie,
a potem coraz niższe na bokach.
Sześciolatek pokiwał głową
na znak, że rozumie. Zabrał się do pracy, tylko w wyjątkowych
przypadkach prosząc tatę o pomoc. Kilka chwil później uśmiechnął
się triumfalnie, patrząc na wysoki most, który krzyżował się z
trasą biegnącą pod nim. Wyglądało to naprawdę wspaniale i już
nie mógł się doczekać aż sprawdzi jak to działa. Michał zerwał
się na równe nogi i pobiegł do kuchni.
- Mamo, chodź zobaczyć!
Skończyliśmy! - zawołał, łapiąc mamę za łokieć.
- Już, kochanie, już idę
- zaśmiała się Kasia, zakręcając wodę i wycierając dłonie w
ścierkę. Podążyła za synem, który już zdążył wrócić
biegiem do salonu.
- Mam nadzieję, że nie
odjechaliście beze mnie? - zapytała.
Usiadła na dywanie obok
Andrzeja, przyglądając się kolejce. Jej twarz rozjaśniła się w
uśmiechu, gdy zobaczyła radość na twarzy chłopca. Michał
starannie ustawił wagonik na torach i sięgnął po pilot do
sterowania zabawką, po czym usadowił się między rodzicami. Cała
trójka wstrzymała oddechy, gdy pięciolatek miał przekręcić
włącznik. Gdy to zrobił, rozległo się charakterystyczne
pyknięcie i... nic więcej się nie stało.
Michał spojrzał na
Andrzeja, wyginając usta w podkówkę. Wrona popatrzył na syna, po
czym przeniósł zdezorientowany wzrok na kolejkę.
- No tak... Nie mam
zielonego pojęcia, dlaczego to nie działa... - podrapał się po
głowie. Wziął do ręki lokomotywę i obejrzał go ze wszystkich
stron, szukając jakiegoś włącznika.
- Michaś, pokaż mi na
chwilę pilota. - odezwała się Kasia, biorąc od syna urządzenie.
Po chwili pokręciła głową ze śmiechem. - Dwóch facetów zabrało
się do składania kolejki, a pokonał ich brak baterii.
Andrzej spojrzał jej przez
ramię i zauważył, że ma rację. W miejscu gdzie powinny znajdować
się zasilacze było pusto.
- O jejku, każdemu się
może zdarzyć, prawda Misiek? - Wrona zwrócił się do chłopca i
obaj także wybuchnęli śmiechem.
Chwilę później naprawili
tę niegroźną usterkę i kolejka ruszyła bez żadnych problemów.
Michał jak urzeczony śledził bieg wagonika, a jego rodzicom
sprawiało to nie mniejszą radość. Kasia oparła się o Andrzeja,
a ten objął żonę ramieniem.
- Miałeś rację z tym
prezentem - powiedziała Kasia cicho, uśmiechając się do
mężczyzny.
- Mówiłem ci, że to
świetny pomysł. - odwzajemnił gest - Sam miałem kiedyś taką,
więc wiem jaka to radocha.
- Przyznaj się, że po
prostu chciałeś móc się znowu pobawić, co?
Kobieta uniosła brew,
patrząc na Andrzeja wyczekująco. Od odpowiedzi wybawił go Michał,
który akurat teraz zdecydował się podbiec do rodziców. Mocno
objął ich za szyję, obdarzając oboje soczystym buziakiem.
- Kocham was - oznajmił
chłopiec - To najwspanialsze święta w moim życiu!
Ojej *o*
OdpowiedzUsuńŚwietnie to wymyśliłaś, żeby napisać wspomnienia z dzieciństwa. Oby ten 3 scenariusz się sprawdził :D
Pozdrawiam, Wesołych Świąt! ;*
Michał? Będą mieli synka? Znaczy że bedą razem?! Jeeeeeeeeeeeeest!:)
OdpowiedzUsuńOgólnie to ze wspomnieniami to cudowny pomysł. Chwila, czy oni oboje patrzyli na takie same bombki? To przeznaczenie:) Świetny ten dodatek. przeczytałam w święta ale nie miałam okazji skomentować:)
Michał miał bardzo dużo radości ze składania kolejki. Tak jak jego ojciec kilkanaście lat wcześniej. Zna swojego syna, wie co dobre. Ogólnie wyobrażenie sobie Andrzeja jako ojca tak pozytywnie wpływa na moją psychikę, że aż mnie to martwi. To teraz pozostaje pytanie za ile te ich wspólne święta? Za ile powstanie Michał? Ja chcę go szybko.
Kurcze, to wszystko takie fajne:) Aż się wzruszyłam.Teraz nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
P.S. Zapraszam do siebie na rozdział 7.
http://by-smutek-stracil-moc.blogspot.com/
Naprawdę ciekawy blog.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział
Jeeeej, jak ciepło zrobiło mi się na serduszku po przeczytaniu tego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńPomysł ze wspomnieniami świetny :) Ale jeszcze lepsza jest ta część dotycząca przyszłości :)
Z niecierpliwością czekam na kolejną część i zapraszam na świeżutki rozdział XXII http://zabawa-w-dwa-ognie.blogspot.com/ :)
Rozdział (podobnie jak całe opowiadanie) - rewelacja! :-D
OdpowiedzUsuńKiedy możemy się spodziewać nowego rozdziału?
Wow, dziewczyno, bardzo podoba mi się to co piszesz! Rrzadko czytam takie opowiadania, bo mnie one lekko śmieszą, ale Twój jest wyjątkowy. Sprawdzam codziennie czy jest już nowa notka, czekam z niecierpliwością. CHCĘ WIĘCEJ! Buziaki :*
OdpowiedzUsuńPuk! Puk! Zgadnij kto właśnie nadrobił zaległości? Nieźle wymyśliłaś motyw z bombką, geniuszu! <3
OdpowiedzUsuńJuż nie wspomnę o imieniu dla synka Kasi i Andrzeja :D. Mam nadzieję, że bardzo szybko dodasz kolejny rozdział, bo dobrze wiesz, że ja nie potrafię długo wytrzymać bez Twojej wspaniałej, cudownej, zachwycającej, genialnej twórczości!