czwartek, 25 grudnia 2014

Dodatek świąteczny

Oto dodatek świąteczny, który miał pojawić się wczoraj, ale świąteczne zamieszanie udzieliło mi się tak bardzo, że nie miałam czasu, aby go dodać. W każdym razie przedstawiam wam go dziś. Korzystając z okazji chciałabym złożyć wam najserdeczniejsze życzenia. Niech te święta będą wesołe i spędzone w fantastycznej atmosferze. Abyście w końcu mogli odpocząć od szybkiego tempa codziennego życia i skupili się na sobie i rodzinie. Spełnijcie wszystkie wasze marzenia, bądźcie wytrwali w dążeniu do celu. Niech spotykają was w życiu same pozytywne chwile i sami pozytywni ludzie. Wszystkiego, wszystkiego najlepszego!

*******

Śnieg padał już od kilku godzin. Biały puch otulał miasto lekkim kocem. Opady zdążyły utworzyć na chodnikach kilkucentymetrową warstwę, która skrzypiała pod stopami przechodniów. Ludzie szybkim krokiem przemieszczali się po ulicach, chcąc na ostatnią chwilę zrobić świąteczne zakupy. Nie przeszkadzał im szybko zapadający zmrok. Gdy słońce schowało się za horyzontem, jedynym źródłem światła stały się uliczne latarnie i sklepowe witryny, gęsto ozdobione świątecznymi symbolami. Mimo mrozu, panowała magiczna atmosfera, zarezerwowana dla tego okresu w roku.
W innej części miasta, przy ulicy Różanej, stał szereg domków jednorodzinnych. Było tutaj o wiele spokojniej niż w bezpośrednim sąsiedztwie centrum. W mieszkaniu państwa Bernackich, z nosem przyklejonym do szyby stała mała dziewczynka. Z zachwytem obserwowała tańczące na wietrze śnieżne gwiazdki. Raz po raz przebiegała wzrokiem po przyozdobionych elewacjach sąsiadów. Kolorowe światełka i figurki, drzewka przed domami ubrane w bombki i łańcuchy. W oczach pięcioletniej Kasi wyglądało to jak wspaniała, bajkowa kraina.
Stałaby tak jeszcze pewnie przez długi czas. Przeszkodził jej w tym głos starszego brata, który nagle pojawił się tuż obok.
- Kasia, chodź, ubieramy choinkę! - zawołał. Kiedy dziewczynka nie zwracała na niego uwagi, lekko pociągnął ją za długiego warkoczyka.
Już chwilę później oboje wbiegali do salonu, gdzie ich tata właśnie ustawiał wysokie, sztuczne drzewko, które za chwilę mieli przystrajać. Krystian podszedł do wielkiego kartonowego pudełka, w którym przechowywane były wszystkie ozdoby. Wyciągnął z niego srebrzysty łańcuch i owinął go wokół szyi siostry niczym długi szal. Kasia wybuchnęła śmiechem i chwyciła kolejny błyszczący sznur. Zaczęła ganiać brata, próbując zarzucić mu ozdobę na szyję.
- Uspokójcie się. Jeszcze na coś wpadniecie. - powiedziała pani Bernacka, wchodząc do pokoju.
Rodzeństwo zatrzymało się pod czujnym spojrzeniem matki. Zdjęli z siebie łańcuchy i odłożyli je obok pudełka. Grzecznie zaczęli wyciągać z kartonu bombki i wieszali je na choince. Włączony telewizor wyświetlał świąteczne reklamy, jedną po drugiej. Cała rodzina pochłonięta była ozdabianiem drzewka, pod którym jutro miały znaleźć się prezenty. W pewnym momencie Kasia krzyknęła ze strachem:
- Gdzie jest bombka?!
Mama spojrzała na nią z dezaprobatą, nie mając pojęcia o co chodzi dziewczynce.
- Przecież masz ich pełno.
- Ale chodzi o moją specjalną bombkę! Tę niebieską! - zawołała Kasia.
- Przestań się wygłupiać. Wieszaj te, które masz pod ręką i nie marudź.
Pięciolatka już otwierała usta, żeby zaprotestować, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Podniosła pierwszą lepszą bombkę i z obrażoną miną zawiesiła ją na choince. Zrobiła to tak niedbale, że sznurek zsunął się z gałązki i kulka spadła na podłogę. Na szczęście była plastikowa i nic się z nią nie stało.
- Kaśka! - krzyknęła mama, myśląc, że córka zrobiła to specjalnie.
- Przepraszam - mruknęła tylko dziewczynka i podniosła z ziemi ozdobę.
Pudełko z ozdobami powoli stawało się puste, a Kasia wciąż nie mogła znaleźć swojej zguby. Pociągnęła nosem ze smutkiem, spoglądając na prawie gotowe drzewko. W miejscu, gdzie zawsze wieszała swoją bombkę, było wolne miejsce. Poczuła, że łzy napływają jej do oczu.
Krystian stanął obok niej, szturchając ją łokciem. Dziewczynka spojrzała na niego spode łba.
- Co chcesz? - wyburczała.
Jej brat nie odpowiedział. Wyciągnął tylko rękę, którą trzymał do tej pory za plecami. Na jego wyciągniętej dłoni leżała bombka. Była szklana, wielkości pomarańczy i miała kolor ciemnego błękitu. Na jej powierzchni srebrnym brokatem wymalowane były małe śnieżynki.
Widząc to, Kasia wykrzyknęła z radością i zabrała bratu ozdobę. Podbiegła do choinki i stając na palcach próbowała zawiesić ją na jednej z wyższych gałęzi. Krystian podszedł do niej i złapał siostrę w pasie, podnosząc ją do góry. Z jego pomocą dziewczynce udało się umieścić bombkę na gałązce tuż pod gwiazdą, pyszniącą się na szczycie. W podziękowaniu, Kasia uściskała brata, gdy tylko postawił ją na ziemi.
Ta bombka była dla niej osobną tradycją świąteczną. Miała już trzy lata i dziewczynka bardzo dbała by nic jej się nie stało. Dostała ją od Krystiana, który kupił ją dla niej w ramach prezentu mikołajkowego. Choć mogła na taką nie wyglądać, dla Kasi była naprawdę wyjątkowa.
*****
Andrzej wiercił się nerwowo na krzesełku. Jego spojrzenie co chwila uciekało w kierunku bożonarodzeniowego drzewka, stojącego w kącie pokoju. Najadł się do syta i nie miał ochoty siedzieć dłużej przy stole. Czekał na ulubiony moment każdego dziecka - rozdawanie prezentów. Chciałby już móc odnaleźć pod choinką paczkę oznaczoną swoim imieniem i sprawdzić co jest w środku. Niecierpliwości chłopca nie dało się nie zauważyć. Pani Wrona postanowiła ukrócić jego męki, bo uśmiechnęła się pod nosem i oznajmiła reszcie rodziny:
- Skoro wszyscy już się najedli, to może sprawdzimy co jest pod choinką?
- TAAAAK! - wykrzyknął Andrzej, od razu zeskakując z krzesełka. Dopiero po chwili opanował swoją radość i zerknął na mamę, aby upewnić się czy nie zdenerwował jej swoim zachowaniem. Na całe szczęście kobieta wciąż patrzyła na niego z uśmiechem.
Sześciolatek już spokojnie przeszedł na drugi koniec pokoju i usiadł na dywanie naprzeciwko choinki. Czekał na tatę, który zawsze bawił się w pomocnika Mikołaja i rozdawał wyciągane spod drzewka prezenty. Andrzej zawsze pękał ze śmiechu, kiedy tata próbował odgadnąć co jest w każdej paczce i wymyślał wtedy różne żarty.
Tak jak niemal każdego roku, jego podarunek został zostawiony na koniec. Cała rodzina została już obdarowana, a chłopiec siedział wpatrując się to w tatę, to w piękną choinkę, która mrugała kolorowymi światełkami. Kiedy skupiał wzrok na zawijasach długich łańcuchów i szklanych bombkach, które odbijały błyski lampek, nawet czekanie na prezent nie doskwierało mu tak bardzo. W pewnym momencie zapatrzył się na jedną z ozdób, która wisiała na linii jego wzroku. Była to spora, niebieska bombka z brokatowym wzorem, który przedstawiał małe śnieżne gwiazdki, lśniące teraz srebrzyście niczym prawdziwy śnieg w słoneczny dzień. Tak spodobał mu się ten widok, że nie usłyszał nawet, że tata już drugi raz woła jego imię.
- Proszę, proszę. Nasz Andrzejek nie mógł wysiedzieć przy stole, a teraz nie chce odebrać prezentu? - zaśmiał się pan Wrona - W takim razie może ja go sobie wezmę?
Chłopiec dopiero teraz przeniósł wzrok na mężczyznę. Zobaczył w jego dłoniach sporych rozmiarów pudło. Opakowane było w zwykły szary papier, który został owinięty grubą czerwono-zieloną wstążką, zwieńczoną ogromną kokardą.
- Chcę prezent! - zawołał sześciolatek, zrywając się na równe nogi.
- Może Mikołaj tylko się pomylił i ten jest dla mnie? - tata chłopca udał, że się zastanawia. - Troszkę za duże pudełko, aby zapakować w nie skarpety, ale jestem pewien, że ten jest dla mnie!
- Nie, tato, ty swój już dostałeś! - zaśmiał się Andrzej i zaczął podskakiwać, próbując dosięgnąć paczki, którą mężczyzna uniósł nad swoją głowę - Proszę!
- No dobra, odpakuj ją i przekonamy się dla którego z nas jest.
Chłopiec od razu rozerwał papier, nie siląc się nawet aby zachować go w jednym kawałku. Kilka sekund później opakowanie leżało w strzępkach, rozrzucone w najbliższym sąsiedztwie, a Andrzej wpatrywał się z otwartymi ustami w leżące przed nim pudełko. Wielki napis i obrazek nie dawały żadnych złudzeń.
- To kolejka! - wykrzyknął z radością w głosie - Właśnie taka, o jakiej marzyłem!
- No to co? - odezwał się tata, siadając na dywanie obok syna - Może uznamy, że to nasz wspólny prezent?
*****
Chłopiec siedział na dywanie, łącząc ze sobą kolejne elementy torów. Wysunięty język i zmarszczone czoło zdradzały, że jest całkowici skupiony na tym zajęciu. Ułożył już spory kawałek trasy, a teraz zastanawiał się co zrobić z kolejną zwrotnicą. Bocznicę ze stacją miał już zrobioną, nie potrzebował drugiej.
- Tato, a możemy zrobić most? - podekscytowany tą myślą Michał podniósł wzrok na mężczyznę siedzącego obok.
Andrzej uśmiechnął się do syna i pokiwał głową.
- Pewnie! Musimy tylko znaleźć podpórki. - wyjaśnił, rozglądając się za potrzebnymi częściami.
- Takie jak te? - chłopiec przeczołgał się na kolanach i wyciągnął z pudełka szare wsporniki. - Ale tu są długie i krótkie. I jeszcze takie średnie. Wszystkie są potrzebne?
Wrona pokiwał głową i pomógł synowi naszykować po parze fragmentów każdej długości.
- Najpierw musimy ułożyć tory, a potem będziemy podkładać pod nie te kawałki - te wysokie, a potem coraz niższe na bokach.
Sześciolatek pokiwał głową na znak, że rozumie. Zabrał się do pracy, tylko w wyjątkowych przypadkach prosząc tatę o pomoc. Kilka chwil później uśmiechnął się triumfalnie, patrząc na wysoki most, który krzyżował się z trasą biegnącą pod nim. Wyglądało to naprawdę wspaniale i już nie mógł się doczekać aż sprawdzi jak to działa. Michał zerwał się na równe nogi i pobiegł do kuchni.
- Mamo, chodź zobaczyć! Skończyliśmy! - zawołał, łapiąc mamę za łokieć.
- Już, kochanie, już idę - zaśmiała się Kasia, zakręcając wodę i wycierając dłonie w ścierkę. Podążyła za synem, który już zdążył wrócić biegiem do salonu.
- Mam nadzieję, że nie odjechaliście beze mnie? - zapytała.
Usiadła na dywanie obok Andrzeja, przyglądając się kolejce. Jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu, gdy zobaczyła radość na twarzy chłopca. Michał starannie ustawił wagonik na torach i sięgnął po pilot do sterowania zabawką, po czym usadowił się między rodzicami. Cała trójka wstrzymała oddechy, gdy pięciolatek miał przekręcić włącznik. Gdy to zrobił, rozległo się charakterystyczne pyknięcie i... nic więcej się nie stało.
Michał spojrzał na Andrzeja, wyginając usta w podkówkę. Wrona popatrzył na syna, po czym przeniósł zdezorientowany wzrok na kolejkę.
- No tak... Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego to nie działa... - podrapał się po głowie. Wziął do ręki lokomotywę i obejrzał go ze wszystkich stron, szukając jakiegoś włącznika.
- Michaś, pokaż mi na chwilę pilota. - odezwała się Kasia, biorąc od syna urządzenie. Po chwili pokręciła głową ze śmiechem. - Dwóch facetów zabrało się do składania kolejki, a pokonał ich brak baterii.
Andrzej spojrzał jej przez ramię i zauważył, że ma rację. W miejscu gdzie powinny znajdować się zasilacze było pusto.
- O jejku, każdemu się może zdarzyć, prawda Misiek? - Wrona zwrócił się do chłopca i obaj także wybuchnęli śmiechem.
Chwilę później naprawili tę niegroźną usterkę i kolejka ruszyła bez żadnych problemów. Michał jak urzeczony śledził bieg wagonika, a jego rodzicom sprawiało to nie mniejszą radość. Kasia oparła się o Andrzeja, a ten objął żonę ramieniem.
- Miałeś rację z tym prezentem - powiedziała Kasia cicho, uśmiechając się do mężczyzny.
- Mówiłem ci, że to świetny pomysł. - odwzajemnił gest - Sam miałem kiedyś taką, więc wiem jaka to radocha.
- Przyznaj się, że po prostu chciałeś móc się znowu pobawić, co?
Kobieta uniosła brew, patrząc na Andrzeja wyczekująco. Od odpowiedzi wybawił go Michał, który akurat teraz zdecydował się podbiec do rodziców. Mocno objął ich za szyję, obdarzając oboje soczystym buziakiem.

- Kocham was - oznajmił chłopiec - To najwspanialsze święta w moim życiu!

7 komentarzy:

  1. Ojej *o*
    Świetnie to wymyśliłaś, żeby napisać wspomnienia z dzieciństwa. Oby ten 3 scenariusz się sprawdził :D
    Pozdrawiam, Wesołych Świąt! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Michał? Będą mieli synka? Znaczy że bedą razem?! Jeeeeeeeeeeeeest!:)
    Ogólnie to ze wspomnieniami to cudowny pomysł. Chwila, czy oni oboje patrzyli na takie same bombki? To przeznaczenie:) Świetny ten dodatek. przeczytałam w święta ale nie miałam okazji skomentować:)
    Michał miał bardzo dużo radości ze składania kolejki. Tak jak jego ojciec kilkanaście lat wcześniej. Zna swojego syna, wie co dobre. Ogólnie wyobrażenie sobie Andrzeja jako ojca tak pozytywnie wpływa na moją psychikę, że aż mnie to martwi. To teraz pozostaje pytanie za ile te ich wspólne święta? Za ile powstanie Michał? Ja chcę go szybko.
    Kurcze, to wszystko takie fajne:) Aż się wzruszyłam.Teraz nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    P.S. Zapraszam do siebie na rozdział 7.
    http://by-smutek-stracil-moc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę ciekawy blog.
    Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeeej, jak ciepło zrobiło mi się na serduszku po przeczytaniu tego rozdziału :)
    Pomysł ze wspomnieniami świetny :) Ale jeszcze lepsza jest ta część dotycząca przyszłości :)

    Z niecierpliwością czekam na kolejną część i zapraszam na świeżutki rozdział XXII http://zabawa-w-dwa-ognie.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział (podobnie jak całe opowiadanie) - rewelacja! :-D
    Kiedy możemy się spodziewać nowego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, dziewczyno, bardzo podoba mi się to co piszesz! Rrzadko czytam takie opowiadania, bo mnie one lekko śmieszą, ale Twój jest wyjątkowy. Sprawdzam codziennie czy jest już nowa notka, czekam z niecierpliwością. CHCĘ WIĘCEJ! Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Puk! Puk! Zgadnij kto właśnie nadrobił zaległości? Nieźle wymyśliłaś motyw z bombką, geniuszu! <3
    Już nie wspomnę o imieniu dla synka Kasi i Andrzeja :D. Mam nadzieję, że bardzo szybko dodasz kolejny rozdział, bo dobrze wiesz, że ja nie potrafię długo wytrzymać bez Twojej wspaniałej, cudownej, zachwycającej, genialnej twórczości!

    OdpowiedzUsuń