Był
dzień po wielkim finale Ligi Mistrzów. Kasia leżała w swoim łóżku
w końcu postanawiając posłuchać zaleceń lekarza. Gardło bolało
ją niemiłosiernie, emocje dnia wczorajszego i gorączka rozsadzały
głowę. Była jeszcze jedna rzecz nie dająca jej spokoju.
Wspomnienie oczu Andrzeja Wrony, w które przez kilka sekund
wpatrywała się z bardzo bliskiej odległości. Odwróciła głowę
w lewo i zatrzymała wzrok na spoczywającym na szafce nocnej
zeszycie. Wzięła go do ręki i po raz kolejny otworzyła na kartce
z numerem siatkarza. Nie miała pojęcia co robić. Po chwili
zastanowienia sięgnęła po telefon. Już miała dzwonić do osoby,
która zawsze pomagała jej znaleźć rozwiązanie w najtrudniejszej
nawet sytuacji, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Zastanawiała się
kim mógł być niespodziewany gość. Zwlekła się z łóżka, dość
niechętnie opuszczając miękki i ciepły azyl i podreptała
otworzyć. Kiedy ujrzała kto stoi w progu uśmiechnęła się
szeroko
-
Martuś, jak ja się stęskniłam! Nawet nie wiesz jak się cieszę,
że jesteś! - zawołała Kasia mimo bolącego gardła, przytulając
przyjaciółkę.
-
Ja też się stęskniłam. - uśmiechnęła się Marta. - W końcu
dostałam trochę wolnego, więc od razu spakowałam torbę i jestem.
-
Wiesz, że właśnie miałam do ciebie dzwonić? Mam mały dylemat i
chciałam poprosić o pomoc.
-
Widzisz, ja czułam kiedy powinnam przyjechać. - zażartowała
przyjaciółka.
Kasia
wzięła torbę swojego gościa i zaniosła ją do pokoju. Później
dziewczyny skierowały się do kuchni, gdzie ruda włączyła ekspres
aby przygotować kawę.
Marta
usiadła na jednym z krzeseł przy stole. Jej długie, brązowe włosy
lekkimi falami spadły na twarz. Dziewczyna jednym ruchem odgarnęła
je za ucho i powiedziała:
-
No to teraz opowiadaj co się stało.
- W
sobotę, ledwo doszłyśmy pod Atlas Arenę, Lena zauważyła Wronę.
Później w przerwie między meczami byłam pogratulować chłopaków
i jak wracałam na miejsce, to zderzyłam się z nim na schodach. -
zaśmiała się Kasia - Na drugim meczu byłyśmy bardziej skupione
na Wronie, a nie na boisku. Zaczęłyśmy mu robić zdjęcia i jestem
pewna, że to zauważył, bo na kilku ewidentnie widać, że patrzy
się w obiektyw. Ale to jest pikuś w porównaniu z tym co się stało
później.
- A
co się stało? Mów, bo mnie ciekawość zżera! - ponaglała Marta.
-
Po meczu Lena poprosiła mnie, żebym jej załatwiła autograf. No
więc podeszłam do niego, ładnie się uśmiechnęłam. Podpisał mi
tą kartkę, po czym spojrzał mi prosto w oczy, przewrócił stronę
i napisał coś jeszcze. Oddał mi zeszyt ze słowami ''mam nadzieję,
że z tego skorzystasz'' i sobie poszedł. - zrelacjonowała ruda,
nie potrafiąc ukryć emocji.
-
Ale co on ci tam napisał? Kasiek no! Mów!
-
Dał mi swój numer telefonu.
Na
chwilę w kuchni zapanowała cisza. Dziewczyny zignorowały
pstryknięcie, oznaczające, że kawa jest już gotowa. Kasia
siedziała na krzesełku wpatrując się w swoje dłonie, Marta
natomiast miała wzrok utkwiony w przyjaciółce.
-
Andrzej Wrona dał ci swój numer telefonu?! Ten Andrzej Wrona? -
wykrztusiła w końcu Marta.
-
No tak, ten sam. - Kasia nie wytrzymała i parsknęła śmiechem,
widząc minę szatynki.
-
Ty szczęściaro. Dzwoniłaś już?
-
No właśnie nie. Zastanawiam się czy w ogóle powinnam. Nie
uważasz, że to troszkę dziwna sytuacja? - wyraziła swoje
wątpliwości ruda.
-
Jasne, że powinnaś! Myślisz, że on rozdaje swój numer na prawo i
lewo? Coś musiało go skłonić, żeby dać go zupełnie
nieznajomej. - przekonywała ją przyjaciółka, a potem dodała
zupełnie innym tonem - Zrobisz, jak będziesz chciała, ale nie
ciekawi cię to? Masz, może jedyną w życiu, szansę, żeby poznać
Wronkę. Bez ryzyka nie ma zabawy.
-
No niby tak... Ale kurde, nie mogę gościa zrozumieć. Co to miało
być? Miłość od pierwszego wejrzenia? - zironizowała Kasia.
Widząc, że Marta unosi brew i otwiera usta by odpowiedzieć. Ze
śmiechem uderzyła przyjaciółkę w ramię – Nawet nie próbuj
gadać głupot.
Chwilę
później dziewczyny wygodnie usadowiły się na kanapie w salonie
Kasi. Każda trzymała w ręku kubek z kawą i dużą ilością
śmietanki. Mimo tego, że ostatni raz spotkały się niecały
miesiąc wcześniej i do tego niemal codziennie do siebie dzwoniły
czy pisały SMS-y, i tak miały sobie wiele do powiedzenia. Kolejne
dwie godziny upłynęły im na opowieściach, wspomnieniach i
niekontrolowanych wybuchach śmiechu.
-
Do kiedy zostajesz? - zapytała Kasia.
- W
klubie mam wolne do końca tygodnia, więc w czwartek wieczorem będę
musiała wyjechać.
Dziewczyny
przyjaźniły się już dobre kilkanaście lat. Połączyła je
wspólna pasja - siatkówka. Poznały się przez przypadek, zaczęło
się od rozmowy przez Internet, później przyszedł czas na pierwsze
spotkanie. Okazało się, że mają ze sobą bardzo dużo wspólnego.
Ich więź okazała się bardzo silna, ze zwykłej znajomości udało
im się stworzyć niezniszczalną przyjaźń. Były dla siebie jak
siostry i teraz nie wyobrażały sobie życia bez tej drugiej. Obie
miały pracę, która ograniczała możliwość częstszych
kontaktów, jednak im to nie przeszkadzało. Marta tak jak
przyjaciółka postanowiła związać swoje życie z siatkówką i
była Marketing Menagerem w zespole AZS-u Częstochowa.
-
Kurczę, jakbyś uprzedziła, że przyjedziesz, zrobiłabym jakieś
zakupy. - powiedziała w pewnym momencie Kasia. - A tak moja lodówka
świeci pustkami. Chyba muszę skoczyć do sklepu.
- O
nie, nie, nie. Jesteś chora i nie ma mowy, żebyś wychodziła
gdzieś z domu. Ja pójdę i nawet nie próbuj się ze mną kłócić.
- odparła natychmiast Marta.
Po
krótkiej sprzeczce ruda uległa pod siłą argumentów przyjaciółki.
-
Dobra, to ja jadę. - chwilę później szatynka była już gotowa, w
jednej dłoni dzierżąc listę zakupów, a w drugiej kluczyki od
samochodu Kasi. - A ty przez ten czas zadzwoń do Wrony. - puściła
oczko przyjaciółce i zniknęła za drzwiami.
Ruda
zaśmiała się pod nosem i zaniosła kubki po kawie do kuchni.
Chwilę się zawahała, po czym ruszyła do swojego pokoju, gdzie
wygrzebała z fałdów kołdry swój telefon. Sięgnęła po leżący
na biurku zeszyt, który odrzuciła tam kiedy usłyszała dzwonek do
drzwi. Drżącą dłonią wystukała numer Andrzeja na klawiaturze
swojego telefonu. Już miała odłożyć go z powrotem, gdy w jej
głowie rozbrzmiały słowa przyjaciółki ''Bez ryzyka nie ma
zabawy''.
- W
sumie... Nie mam nic do stracenia. - mruknęła do siebie i nacisnęła
zieloną słuchawkę.
Przez
chwilę w bezruchu wsłuchiwała się w głuchy sygnał, bojąc się
nawet oddychać. Wypuściła powietrze z płuc i podeszła do okna.
Liczyła kolejne sygnały wpatrując się w przechadzających się za
oknem ludzi. Trzeci... Czwarty... Oparła się plecami o ścianę z
ręką nadal utkwioną przy uchu. Piąty... ''Może to wcale nie jego
numer? Może to jakiś głupi żart?'' Szósty... ''No jasne, co ty
sobie myślałaś. Że Wrona od tak dałby ci swój numer?''
Siódmy... ''Niezłą musiał mieć zabawę jak pomyślał, że udało
mu się nabrać jakąś naiwną kibickę.'' Ósmy... Kasia przeklęła
w myśli swoją głupotę i już miała się rozłączać, kiedy
usłyszała w słuchawce głos, przez który jej serce na chwilę
stanęło.
-
Tak, słucham?
-
Cześć, tu... nieznajoma, którą obdarowałeś wczoraj na Final
Four swoim numerem. - odpowiedziała Kasia, usiłując powstrzymać
lekkie drżenie głosu i mając nadzieję, że Wrona go nie wyczuje.
Widok twarzy chłopaka, który wciąż tkwił w jej głowie raczej
tego zadania nie ułatwiał.
Na
chwilę, która dla dziewczyny wydała się wiecznością, po drugiej
stronie zapadła cisza. ''Widzisz, teraz pomyśli sobie, że jesteś
nienormalna. Idiotka, idiotka, idiotka.'' - myślała, coraz bardziej
się denerwując.
-
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że dzwonisz. Byłem prawie pewny,
że uznasz mnie za jakiegoś psychola. - do uszu rudej dobiegł
śmiech siatkarza i aż przysiadła z wrażenia.
-
Wiesz, miałam takie same obawy. - również się zaśmiała, a po
niezręcznej atmosferze nie było ani śladu. - Wiesz, nie ukrywam,
że jestem bardzo ciekawa czym sobie zasłużyłam na takie względy.
-
Szczerze mówiąc... - zaczął Andrzej, po czym westchnął i
dokończył - Nie mam zielonego pojęcia. Po prostu... Kiedy
zobaczyłem cię tam na hali pomyślałem, że chciałbym jeszcze
kiedyś cię spotkać.
Kasia
z wrażenia zaniemówiła i na chwilę zapomniała jak się oddycha.
Po tym pierwszym szoku przyszła jednak pewna wątpliwość - a co
jeśli on zwyczajnie kłamie?
-
No... szczerze mówiąc tego się nie spodziewałam. - zaśmiała
się, żeby ukryć zdenerwowanie. - Wziąłeś pod uwagę fakt, że
mogę mieszkać na drugim końcu Polski?
-
Tak i dlatego dałem ci numer, żeby mieć chociaż cień szansy na
ponowny kontakt. Ale mam nadzieję, że tak nie jest?
-
Może nie drugim końcem, ale sporawy kawałek do Bydgoszczy mam.
-
Więc skąd jesteś? - dociekał siatkarz, a kiedy Kasia nie
odpowiadała przez chwilę, szybko dodał - Proszę, nie myśl, że
jestem jakimś zboczeńcem, psychopatą czy kimś w tym stylu. Mówię
najzupełniej szczerze, nie mam pojęcia co mną wtedy kierowało. Po
prostu chciałbym cię poznać.
''Mów
tak dalej, a zaraz spakuję torbę i wsiądę w auto i obiorę
kierunek na Bydgoszcz...'' - pomyślała ruda, szybko jednak
odrzuciła te myśli.
Mimo,
że nie znała osobiście Andrzeja, to... jakaś część jej, była
przekonana, że mówi prawdę i to nie jest żaden żart czy podstęp.
- Z
Bełchatowa. - odparła w końcu.
-
Więc nie jest tak źle. - usłyszała i niemal wyczuła, że chłopak
się uśmiecha. - W przyszłym sezonie będę tam na pewno nie raz.
Ale nie ukrywam, że wolałbym spotkać cię wcześniej.
-
Wiesz co... Chyba mam dla ciebie dobrą wiadomość... - zaczęła
trochę niepewnie Kasia, która nagle sobie o czymś przypomniała.
-
Zamieniam się w słuch. - odparł Andrzej z wyczuwalnym
zaciekawieniem w głosie.
-
Podejrzewam, że w przeciągu, powiedzmy... miesiąca się spotkamy.
Pewnie w chwili, w której nie będziesz się tego spodziewał.
-
Jak to tajemniczo brzmi... - westchnął Wrona. - Zdradzisz jeszcze
jakiś szczegół?
-
Nie. Nie ma tak dobrze. - zaśmiała się dziewczyna.
-
Jesteś okropna. Teraz nie będę mógł skupić się na
przygotowaniu do play-offów, bo będę zachodził w głowę o co ci
chodziło. - odparł siatkarz z udawanym oburzeniem w głosie.
-
Jasne, jasne. Bujać to my, ale nie nas, panie Wrona. Mówię ci,
spotkamy się szybciej niż ci się wydaje.
-
Mam nadzieję. Nawet nie wiesz jak żałuję, ale muszę kończyć,
bo spóźnię się na trening. - ruda nie była pewna, czy w głosie
siatkarza wyczuła smutek, czy był to tylko wytwór jej wyobraźni.
-
Ja też żałuję. Miło się rozmawiało. - odpowiedziała.
Już
miała się rozłączać, gdy usłyszała jeszcze:
-
Poczekaj. Zdradzisz mi chociaż swoje imię? Niestety, nadal nie wiem
o tobie nic, nawet jak się nazywasz.
-
Ja za to wiem o tobie sporo, ale takie już uroki bycia siatkarzem -
zaśmiała się - A na imię mam Kasia.
-
Piękne imię, należące do pięknej dziewczyny. A więc miłego
dnia, Kasiu. - chłopak pewnie nie zdawał sobie sprawy, że właśnie
przyprawia swoją rozmówczynię o palpitacje serca.
-
Miłego dnia. - pożegnała się dziewczyna, kiedy była w stanie
normalnie mówić.
W
słuchawce usłyszała odgłos oznaczający koniec połączenia.
Spojrzała na swoją trzęsącą się dłoń i zaśmiała pod nosem.
Nie miała pojęcia co się z nią działo, ani czy dobrze robi.
Położyła się na plecach na miękkim łóżku, utkwiwszy wzrok w
kalendarzu, który znajdował się na przeciwległej ścianie.
Jeszcze tylko tydzień...
******
-
Czekaj... A co jest za tydzień? - zapytała Marta.
Kiedy
rozpakowywały zakupy, zrobione przez szatynkę, Kasia streściła
jej przebieg rozmowy z Andrzejem.
-
Za tydzień jest Benefis*. - odparła ruda.
-
Skąd wiesz, że Delecta przyjedzie w podstawowym składzie?
-
Musi! Ja rozumiem, że to tylko towarzyski mecz, ale... Kurde, serio
bym chciała go znowu zobaczyć.
Kasia
znieruchomiała na chwilę z kartonem mleka w dłoniach i pogrążyła
się w rozmyślaniach. Wyrwał ją z nich dopiero śmiech
przyjaciółki.
-
To musi być fajne uczucie. Wrona zakochał się w tobie od
pierwszego wejrzenia. - powiedziała szatynka, starając się brzmieć
poważnie.
-
Zakochał od razu... Powiedział, że chciałby mnie poznać.
-
Bo facet się nie przyzna od razu. Oni mają problemy z okazywaniem
uczuć. – tonem znawcy zawyrokowała Marta.
Na
chwilę zapadła cisza i słychać było tylko szelest torebek
foliowych i trzask zamykanych szafek.
-
Masz rację - powiedziała w pewnej chwili ruda - To naprawdę bardzo
fajne uczucie.
Odpowiedział
jej wybuch śmiechu, do którego zaraz się dołączyła. Przez
kolejne minuty dziewczyny pogrążyły się w dyskusji na temat
Andrzeja. Głównie skupiały się na zaletach jego wyglądu. Kilka
chwil później siedziały znów na kanapie w salonie. Każdą z nich
już bolał brzuch z nadmiaru wesołości, jednak w żaden sposób
nie potrafiły się opanować. Każde ich spotkanie przynajmniej po
części tak wyglądało. Owszem, kiedy trzeba, potrafiły być
poważne, rozmawiały o ważnych rzeczach, wspierały siebie
nawzajem. Ale zawsze były wesołe i uwielbiały żartować, a kiedy
były razem prawie wszystko stawało się powodem do śmiechu.
-
Idziesz ze mną jutro na trening? - zapytała Kasia, kiedy minął
już napad ''głupawki''.
-
Ja? Ale czemu? - nie zrozumiała przyjaciółka.
-
No bo jutro chłopaki mają trening przed południem, a słyszałam
od Nawrockiego, że niektórzy są lekko obolali i pytał czy nie
dałabym rady tam zajrzeć na trochę.
-
No dobra, ale co ja mam do tego?
-
To, że nie chcę, żebyś siedziała w domu sama.
- W
sumie... Każda okazja, żeby bezczelnie pogapić się na Miśka
Winiarskiego jest dobra. - powiedziała Marta, szczerząc zęby w
uśmiechu.
-
Takiej odpowiedzi się spodziewałam. - odwzajemniła gest Kasia.
*
W Benefisie Tomasza Wójtowicza i Lecha Łasko udział brały drużyny
Skry Bełchatów oraz Jastrzębskiego Węgla. Na potrzeby opowiadania
przyjmijmy, że była tam również Delecta Bydgoszcz i AZS
Częstochowa.
Czyżby Andrzejek nie wiedział o profesji Kasi? To się chłopak zdziwi! Jestem ciekawa, jak się to między nimi rozwinie, choć mam nadzieję, że powoli. Jakoś tak nie przepadam za akcjami "zobaczyłem cię i już cię kocham", ale myślę, że przy Twoim opowiadaniu to nie grozi!
OdpowiedzUsuńNo i faktycznie, każda okazja, by pogapić się na Winiara jest dobra
Pozdrawiam :)
http://we-will-be-the-champions.blogspot.com/
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać ich kolejnego spotkania.Na pewno będzie ciekawie.
Pozdrawiam i do następnego ;*